Fotografia analogowa – moje przemyślenia…

Fotografia analogowa

Kupiłem kiedyś taki klasyczny aparat na film. Ciężki, stalowy, masywny sprzęt, cechujący się w pełni szklanym obiektywem. Często wykorzystywanym dzięki przejściówkom w nowoczesnych aparatach cyfrowych. Nawet w obecnych czasach taki klasyk potrafi niejednego fotografa zadziwić swoim pięknym bokeh. Będąc przy tym urządzeniem mającym swoisty urok i jakże solidnie wykonanym, pomimo tego, że to tylko stary radziecki sprzęt.

Ostatnimi czasy zapragnąłem przypomnieć sobie, jak to właśnie było przed laty. Pomyślałem, że odnajdę mój dawny nabytek i czasem będę robił nim zdjęcia z racji tego, że jednak coś mnie w tej analogowej fotografii niezwykle pociąga. Ten proces przygotowania się do każdego zdjęcia, ustawianie parametrów ekspozycji.

Po prostu trzeba to zrobić dobrze za pierwszym razem, ponieważ tu nie ma powtórek.

Jeden strzał, jedno zdjęcie.

Brak natychmiastowej możliwości podglądu, co z tego wszystkiego wyszło. Ot, takiej formie fotografii towarzyszy magia. Jest coś niezwykłego w tym, kiedy robiąc zdjęcie nie można go od razu zobaczyć ani na ekranie wyświetlacza. Nie można też nawet go zobaczyć na ekranie komputerowego monitora. Po prostu, trzeba wywołać film. Z reguły nie dzieje się to zaraz po powrocie do domu, tylko za jakiś czas.

Niekiedy dłuższy, innym razem krótszy, ale na efekt swojej pracy trzeba poczekać. Do momentu wywołania filmu pozostaje nam jedynie wyobraźnia oraz domysły, czy dane zdjęcie będzie udane i czy prawidłowe były ustawienia zarówno czasu ekspozycji, jak i przesłony.

Jeżeli robimy zdjęcia aparatem cyfrowym, bardzo często robimy wiele nieprzemyślanych ujęć, bo fotografia cyfrowa daje nam do tego niejako przyzwolenie. W przypadku analogu jest zupełnie inaczej, ponieważ musimy się bardziej przyłożyć do każdego zdjęcia.

Tutaj nie ma możliwości sprawdzania na bieżąco wyników naszego obcowania z aparatem. Koniecznie wszystko trzeba dobrze ustawić, żeby szansa na poprawne zdjęcia była jak największa. Jak już wyżej wspomniałem – jest w tym rodzaju fotografii swoista magia, do której dochodzi proces twórczego myślenia będący zgoła innym niż przy fotografii cyfrowej. Dodatkowo, to wszystko otacza tajemniczość, jakże nieodgadniona, rozległa, nakazująca cieszyć się z tego, że tam po prostu jest.

Można poddawać w wątpliwość sens stosowania aparatu do analogowej fotografii w erze wszędobylskich cyfrówek, wszak idzie za tym mniejszy komfort i w jakimś stopniu utrudnianie sobie życia, jednak… czy czasem nie warto sobie go trochę utrudnić, by zrobić coś zupełnie inaczej niż dotychczas?

Po to, by zmienić myślenie?

Po to by zmienić proces powstawania obrazu?

Myślę, że naprawdę warto przerwać rutynę albowiem bywa, że za bardzo sobie ułatwiamy życie w pewnych sytuacjach, przez co niektóre czynności stają się zbyt błahe, choć wcale takie być nie powinny. Bo czy proces tworzenia obrazu, który powinien wyrażać nasze przeżycia w danej chwili powinien być czymś banalnym?

Uważam, że nie.

Wręcz przeciwnie – powinniśmy wynieść nasze starania na jeszcze wyższy poziom podczas tworzenia każdego kadru, tak aby był on bardziej przemyślany. To właśnie takim przemyślanym działaniom bardziej sprzyja fotografia analogowa, niejako wymuszając właśnie takie podejście to procesu twórczego.

Zupełnie inaczej wygląda również sprawa archiwizacji naszych fotografii, gdyż pomimo technologii, która ciągle idzie do przodu, często bywa tak, że dyski twarde, na których przechowujemy nasze kopie zapasowe po prostu się psują. Podobnie jak płyty CD czy DVD odmawiające posłuszeństwa po kilku latach i niedające się odczytać w napędach optycznych naszych komputerów.

Zarówno w przypadku podatnych na usterki dysków twardych, jak i nietrwałych płyt, tracimy całe archiwa zdjęć zbieranych niejednokrotnie przez długie lata. A nie każdy robi kilka kopii w różnych miejscach, dlatego utrata danych jest często dość prawdopodobna a przy tym bolesna.

Z kolei w przypadku fotografii analogowej mamy zbiór negatywów, które pomimo upływu nawet kilkudziesięciu lat pozostają w stanie praktycznie niezmienionym, co jest oczywiście ogromnym wręcz plusem takiej formy zapisu naszej twórczości.

Podobnie sprawa wygląda, jeśli chodzi o liczbę zdjęć. Jak już wcześniej wspomniałem, zapisując fotografie w formie cyfrowej, często mamy do czynienia wręcz z ich ogromem, na który nierzadko składa się mnóstwo zupełnie niepotrzebnych ujęć.

W przypadku analogowej formy zapisu ten problem nas nie dotyczy, bo dzięki temu, że mamy do wykorzystania tylko trzydzieści sześć klatek, o wiele dłużej zastanowimy się nad tym, czy wciskając przycisk migawki, nie zapełniamy niepotrzebnie archiwum setkami nieprzemyślanych ujęć.

Dzięki temu otrzymujemy o wiele mniej zdjęć, ale za to o wiele, wiele bardziej wartościowych.

Fotografia

Spis treści

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *